Z widokiem na niezwykle piekna pustynna scenerie i formacje skalne o plaskich szczytach, Amangiri („spokojna góra”) znajduje sie w regionie Grand Circle w USA. Ośrodek otacza 5 parków narodowych oraz Rezerwat Narodu Navajo, najwiekszy rezerwat rdzennych Amerykanów w USA.
Spedzilismy tam tylko jeden dzien i noc, ale hotel pozostawil niesamowite wrazenie. Nie tylko doskonaly service, ale jego architektura wprost mnie zauroczyla - minimalistyczna, wprost ascetyczna, doskonale wgrala sie w teren. Hotel sklada sie z glównego pawilonu i dwóch skrzydel, które rozciagaja sie po obu stronach glównego pawilonu. W nich znajduje sie 36 apartamentów, które oferują prywatne tarasy, kominki, lózka typu king-size i prywatne wejscie na dziedziniec, a niektóre apartamenty posiadaja wlasny basen
Ze wzgledu na niewielka ilosc pokojów hotel posiada tylko jedna restauracje w glównym pawilonie, czesc stolików znajduje sie na tarasie przy basenie.
Niezwykle ciekawa architektonicznie jest tez spa. Na studio fitness nie bylo czasu, wykorzystalismy ten dzien na relaks po dlugiej jezdzie kamperem.
Zachwycila mnie równiez droga z glównego pawilonu do naszego apartamentu. Apartament, choc poczatkowo nie sprawial takiego wrazenia mial 90 m² i skladal sie wlasciwie tylko z dwóch pomieszczen - glównego, który byl jednoczesnie salonem i sypialnia i z lazienki z osobna toaleta, z czesci z 2 umywalkami i szafa na ubrania po przeciwnej stronie i z pomieszczenia z wanna i 2 prysznicami. Z wanny mozna bylo podziwiac piekny widok, podobnie jak z tarasu, na którym istniala m.in. mozliwosc rozpalenia ogniska.
Hotel ogólnie sprawil na mnie bardzo dobre wrazenie i mimo dosyc wysokich cen jest wart polecenia.
Relacja z podróży TUTAJ
Relacja kulinarna TUTAJ